Alimenty- walka o kasę czy o dobro dziecka?

Autor: Detektyw Michał Sokołowski

Sprawy majątkowe są od zawsze ważnym aspektem życia w rodzinie. Pieniądze są niestety również przyczyną wielu wojen i konfliktów rodzinnych. Ludzie tworzą czasem związki idąc na tak zwaną kasę i luksus. Walka o pieniądze trwa również po rozpadzie takiego związku. Widoczne to jest w szczególności kiedy owocem związku są dzieci. W poniższym artykule nie wpadam w seksistowskie skrajności czy odwrotnie feministyczne poglądy, idąc w pro męskie czy pro kobiece argumenty. Traktuję na równi oboje partnerów i ich obowiązki wobec dzieci. Nie oskarżam więc żadnej ze stron, oraz nie wybielam i nie gloryfikuję żadnego podejścia według płci.

Zapewnienie bytu swojemu potomstwu leży w obowiązku obojga rodziców. Niestety często walka o to kto ma łożyć na utrzymanie i rozwój dzieci idzie w kierunku walki o pieniądze niż o faktyczne dobro dziecka. W skrajnych przypadkach właśnie to dzieci są kartą przetargową w celu wyłudzenia pieniędzy. Celowo użyłem określania „wyłudzenie” ponieważ opiszę tu te skrajne bardzo ciemne przypadki walki o alimenty. Nie ma przecież sensu rozwodzić się nad przypadkami kiedy zgrana rodzina wspólnie zapewnia wszystko co najlepsze swoim dzieciom. Lub nawet rozwiedzeni rodzice zgodnie i uczciwie przekazują finanse na swoje pociechy.

Głównym problemem jest wysokość alimentów czyli kwestia jakie sumy pieniędzy mają łożyć poszczególni rodzice na ich wspólne dziecko.

Mając na uwadze teorie społeczne dotyczące równości ludzi oraz ich potrzeb możemy zacytować klasyka, że przecież wszyscy mamy równe żołądki. W skrócie może powiedzieć, że wszyscy możemy mieć równe potrzeby i oczekiwania wobec życia. Oczywiście nie do końca tak jest ponieważ jak wiemy z życia jedni lubią kawior a inni bułkę z serem. Jednym wystarcza wynajmowane mieszkanie i praca przy maszynie a inni dążą do domu z basenem i rozwoju własnego biznesu. No ale w przypadku alimentów nagle okazuje się, że wszyscy chcemy jak najwięcej. Czasem absurdalnie dużo w stosunku do tego co faktycznie zapewniamy dziecku. Nagle wychodzi na to, że wszystkie dzieci nawet te najmłodsze mają takie potrzeby finansowe jak by codziennie jadły kawior, chodziły do restauracji na obiady, jeździły konno i chodziły na angielski oraz ubierały się u Hugo Bossa. Czasami żądania alimentacyjne wyglądają jak by np. 2 letnie dziecko chciało kupić sobie swój własny samochód i płacić za paliwo. Jak by musiało utrzymać swój własny apartament w drogiej dzielnicy.

Na szczęście prawo nakłada na obydwoje rodziców szereg obowiązków. Prawo nakazuje aby każdy z rodziców po równo łożył na utrzymanie sowich dzieci. Idąc nawet dalej Sąd Rodzinny może odebrać dziecko rodzicowi, którego nie stać na utrzymanie dziecka. Oczywiście w życiu bywa różnie i wyroki Sądów bywają również skrajnie różne. Czasem zasądzane alimenty są niewspółmiernie wysokie a kwoty przekazywane na dziecko są wydatkowane również na inne sprawy. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nasze standardy i poziomy życia bardzo się różnią ale żaden z rodziców nie może oczekiwać aby ten drugi rodzic płacący alimenty dawał ich tyle aby wystarczyło na dziecięcą kołyskę ze złota. W pewnym okresie życia wszystkie dzieci mają podobne wymagania. Piją mleko z piersi matki lub modyfikowane z puszki, które nie kosztuje tyle co obiad w drogiej restauracji. Pieluszki z marketu kosztują tyle samo dla zamożnych jak i mniej zamożnych rodziców. Czemu więc takie różnice w wysokości zasądzanych alimentów? Odnieść należy się również do podobnych sytuacji, warunków wychowawczych i zdrowia dziecka kiedy nie trzeba wydawać alimentów np. na kosztowne leczenie.

Ktoś powie, że rodzic u którego dziecko mieszka poświęca dziecku cały czas. Często rezygnuje z kariery zawodowej aby poświęcić się dziecku.

To oczywiście prawda więc można z tego powodu zasądzić nieco wyższe alimenty od drugiego rodzica, który nie poświęca dużo czasu na wychowanie tylko przekazuje środki finansowe. Jednak sytuacji jest bardzo wiele i każdą sytuację należy rozważać indywidualnie. Jak pisałem wcześniej nie ma sensu analizować zdrowych sytuacji. Bo i w materii alimentów występują patologiczne przykłady. Zasądzone alimenty mogą przecież z ledwością starczać na wszystkie potrzeby dziecka. Lub odwrotnie mogą przekraczać wszystkie wydatki na dziecko w tym te najbardziej fantazyjne wydatki przez niektórych nazywane zbytecznymi. Zdarza się, że rodzic płacący wysokie alimenty sam ledwo wiąże koniec z końcem.

Kwestia winy rozpadu małżeństwa a wysokość alimentów oraz kwestia opieki nad dziećmi.

Rodzic, któremu Sąd przyznał opiekę nad dzieckiem faktycznie przejmuje na siebie więcej obowiązków dotyczących dziecka. Często bywa tak, że ma on dziecko przez cały tydzień a drugi rodzic ma widzenia klika razy w tygodniu po klika godzin. Ewentualnie cały weekend. Jeśli właśnie ten drugi rodzić przystaje na tak mało krótkich widzeń to sprawa jest oczywista. Alimenty winny wówczas zawierać niejako rekompensatę za nieustanną opiekę nad dzieckiem. Ponieważ rodzic, który ma przyznaną opiekę nad dzieckiem niejako przejmuje większość obowiązków dotyczących dziecka. Natomiast rodzic, który sporadycznie odbiera dziecko może przecież realizować się zawodowo i prywatnie np. podróżując po świecie nie będąc uwiązanym na miejscu przy dziecku. A rodzić muszący codziennie opiekować się dzieckiem rezygnuje często z kariery zawodowej w firmach w których wymagana jest pełna dyspozycyjność.

Sytuacja wygląda nieco inaczej kiedy rodzic, któremu Sąd nie przyznał stałej opieki nad dzieckiem walczył jednak o to aby jak najczęściej opiekować się tym dzieckiem. Przecież w tej sytuacji dwie strony rozpadającego się małżeństwa chciały się w pełni poświęcić dziecku. Obie strony chcą mieć dziecko na co dzień i je wychowywać. A przecież często jest tak, że strona, która ma stałą opiekę celowo ogranicza czas widzeń z dzieckiem drugiemu rodzicowi. Czemu więc ten pokrzywdzony rodzic miał by płacić wyższe alimenty? Czy już pokrzywdzona strona konfliktu miała jeszcze być krzywdzona w kwestii finansowej? A co wtedy kiedy ta strona nie jest nawet winna rozpadu małżeństwa? Bo to właśnie rodzic, który otrzymał od Sądu pełną opiekę był całkowicie winny rozpadowi małżeństwa po przez np. swój romans i niewierność. Czemu strona niewinna miała by za to płacić? Na szczęście Prawo daje pewne możliwości walki o dziecko w przypadku winny jednostronnej. Nie jest to tematem tego artykułu więc nie będziemy rozwijać tej kwestii. Jednak warto mieć to na uwadze. Reasumując trzeba po prostu pilnować aby strona winna „rozwalenia” rodziny i temu, że dziecko nie ma pełnej rodziny oraz ma coraz to nowych „wujków” i „ciotki” nie mogła zarabiać dodatkowo na stronie pokrzywdzonej. A rodzic, któremu celowo a czasem złośliwie ogranicza się widzenia z dzieckiem nie płacił za to dodatkowo na poczet krzywdziciela!

Inną kwestią jest nieudaczność i nieróbstwo jednego z rodziców, który ma w genach żerowanie na innych.

Taki rodzic czeka tylko na 500 Plus i inne zasiłki oraz zapomogi. Człowiek, który nie dotyka się pracy czy nie zdobywa wykształcenia aby poprawić warunki sobie i potomstwu często oczekuje największych alimentów. Taki rodzic często żąda dodatkowych alimentów również na siebie. Oczywiście jeśli podczas trwania małżeństwa jeden z partnerów oświadczył drugiemu, że nie musi pracować bo on utrzyma całą rodzinę to potem powinien nadal ponosić odpowiedzialność za taką decyzję. Ponieważ druga strona prawdopodobnie zrezygnowała z kariery zawodowej i pracy na rzecz wychowania dzieci. Jednak na pewno każdy z nas zna sytuację kiedy komuś jest na rękę , że drugi partner utrzymuje wszystko. Często jest też tak, że partner nie wyraża zgodny na bezrobocie męża czy żony. Oczekuje więc aby inni też wzięli się do roboty i nie byli pasożytami. Rodzic zaradny i pracowity nie powinien chyba w takiej sytuacji odpowiadać ze lenistwo drugiego człowieka. Również prawo reguluje te kwestie wymieniając w powodach winy rozpadu małżeństwa kwestię uporczywego wzbraniania się od pracy zarobkowej przez jednego z partnerów!

Wysokości zarobków płacącego alimenty rodzica chyba nie trzeba mocno tłumaczyć. Rodzic płacący alimenty nie może popaść samemu w ubóstwo. Myślę, że i strona otrzymująca alimenty winna mieć to na uwadze. Przecież jeśli płacący alimenty zostanie wyciśnięty z każdej złotówki przez co np. zachoruje lub zbankrutuje mu firma to płatność alimentów może również zostać zablokowana.

Niestety i z wysokości zarobków jednego z rodziców wynikają sytuacje patologiczne i absurdalne żądania co do wysokości alimentów! Kiedy jeden z rodziców jest bardzo zamożny to drugiego kuje to w oczy. Chce uszczknąć z tego majątku coś dla siebie żądając podwyższenia alimentów z tego powodu, że druga strona kupiła sobie luksusowy samochód. Takie patologiczne żądanie często zauważane jest również przez Sędziów, którzy szybko weryfikują motywację co do wnoszenia o wysokość alimentów. Czasem taka pazerna strona może jeszcze stracić na swoich wymaganiach ponieważ Sąd może obniżyć alimenty! Storna, która chce uzyskać wyższe alimenty winna wykazać wyższe potrzeby dziecka a nie to, że drugi rodzic powiększył swój majątek. Podczas rozpraw na salach Sądów często słyszę magiczną regułkę, że „rozwód obniżył mój standard życia a druga strona powinna pomóc mi w tym aby ten standard utrzymać”. Oczywiście w sytuacji kiedy strona powołująca się na to prawo nie jest winna rozwodowi to faktycznie można uznać taki argument. Często jednak zdarza się, że takie żądanie wnosi storna, która „rozwaliła” małżeństwo. Jak widać w przypadku walki o pieniądze ludzie tracą ostatki honoru. Walczą o majątek na który nie zarobiły nawet złotówki. Chcą żerować na stronie bardziej zaradnej i pracowitej. Biedniejsza strona czasem wynajmuje nawet detektywów aby udokumentować wysoki standard życia drugiego rodzica. Takie osoby mówią wtedy, że mają fotografie od detektywa czy z Facebooka, że drugi rodzic rozbija się po egzotycznych krajach kupuje nieruchomości i samochody.

Wracając do równości ludzi często zastanawia mnie to czemu jeden rodzić ma zasądzone 400 zł alimentów a inny 3000 zł. Czyżby jedno dziecko jadło mleko z marketu i ubierało pieluchy z dyskontu a drugie dziecko jadło kawior i ubierało pozłacane Pampersy?

Ważną kwestią są faktyczne potrzeby dziecka oraz celowość wydatkowania alimentów tylko i wyłącznie na owe zapotrzebowania związane z wychowaniem dzieci. We wielu krajach na świecie prawo ustanawia obowiązek wykazywania wydatków na dziecko w postaci rachunków. Na podstawie tych rachunków ustala się wysokości alimentów. W Polsce alimenty mają postać tak zwanego ryczałtu. Nie oznacza to jednak, że mogą być nadużywane a ich wysokość może przekraczać granice zdrowego rozsądku. Alimenty muszą więc być przeznaczane np. na:      

  • Wyżywienie i ubrania dla dziecka                                                                 
  • Wyposażenie pokoju dziecka w tym np. łóżeczka i zabawki
  • Ewentualne Leki i wizyty u lekarzy
  • Inne przyjemności dziecka jak np. wakacje, miejsca zabaw,
  • Naukę i wykształcenie dziecka
  • Żłobki, przedszkola, szkoły
  • Inne koszty utrzymania jak opłaty za mieszkanie gdzie mieszka dziecko

Warto tu przypomnieć, że te wszystkie wydatki również według Prawa winny być ponoszone przez rodziców po połowie. Nie może więc być tak, że jeden z rodziców przeznacza całe swoje dochody na swoje potrzeby i własne przyjemności a dzieci mają być utrzymywane przez drugiego rodzica.

Należy bezwzględnie pamiętać, że alimenty to pieniądze dziecka! Więc alimenty nie mogą być przeznaczane na:

  • Przyjemności jednego z rodziców
  • Samochody kupowane ze zbytku. Ewentualnie samochód specjalny w związku z niepełnosprawnością dziecka
  • Wczasy i wypady rodzica ze znajomymi bez dzieci
  • Ubrania czy kosmetyki rodzica a w szczególności produkty takie noszące znamiona ekskluzywnych czy wręcz snobistycznych

To tylko kilka przykładów. Niestety osobiście znam daleko idące nadużycia w tej materii kiedy wysokość alimentów znacząco przewyższa faktyczne potrzeby dziecka. Nadwyżka alimentów jest w takim przypadku marnotrawiona na zbytki rodzica. A przecież ta nadwyżka mogła by być odkładana na tak zwane gorsze czasy czy np. na późniejsze studia dla dziecka. W skrajnych przypadkach zaobserwowałem, że wydatki na dziecko były rażąco obniżane w stosunku do wysokości alimentów. Dziecko jadło głównie tanie słabej jakości  produkty dyskontowe. Jadało również u dziadków. Zabawki otrzymywało głównie od drugiego rodzica i dziadków. Dziecko nie wyjeżdżało na żadne wczasy ani nawet jednodniowe wypady z rodzicem przyjmującym alimenty. Ubierane było przez rodzica gównie w ciuchy z tak zwanych „lumpeksów”. Nowe ubrania dostarczane były wyłącznie przez rodzica płacącego alimenty. Następowało tu więc dublowanie alimentów. Niestety znaczna część kwoty, która pozostawała z alimentów przeznaczana była na przyjemności i zbytki rodzica, który alimenty pobierał. Pieniądze z alimentów były przeznaczane gównie na jedzenie dla nowych parterów, wypady na dyskoteki czy do kina a nawet prezenty dla nowych partnerów. To wszystko pokazuje pewien absurd i paradoks w zasądzaniu alimentów.

Zastanówcie się również czy rodzic / strona płacąca alimenty naprawdę potrzebuje pośrednika wdrażania wydatków na dziecko? Potrzebuje księgowego dysponującego alimentami? Czyż w pełni sprawny umysłowo i fizycznie rodzic nie może kupić osobiście zabawki, zabrać dziecko nad morze czy pójść zapłacić za przedszkole, tylko potrzebuje do tego drugiego rodzica? Pewnie część z Was odpowie „NIE” a część z Was odpowie „TAK”. Może wszyscy będziecie mieli rację. Jednak należy mieć na uwadze wszystkie argumenty stron. Pewnie najbardziej przejrzyście i racjonalnie było by aby każda ze stron, każdy z rodziców płacił po równo na faktyczne wydatki.

Kodeks Rodzinny nakazuje aby każdy z rodziców łożył po 50% na swoje dziecko. Oznacza to więc, ze w przypadku 1000 zł alimentów zasądzonych na jednego rodzica drugi rodzic winien również przeznaczyć 1000 zł na dziecko. Nie trzeba być matematykiem czy ekonomistą aby zauważyć, że przykładowo 5 letnie dziecko pośrednio dysponuje w takim przypadku kwotą 2000 zł na „swoje wydatki. A czy również jest tak, że przeciętny Polak, który nie jest już dzieckiem ma taką szczodrą wypłatę aby mógł wydawać na siebie co miesiąc 2000 zł ? Wszyscy dobrze wiemy, że bywa i tak, że przeciętny dorosły Polak musi wyżyć za np. 800 zł. A przecież dorosły człowiek w przeciwieństwie do dziecka ma wiele, wiele więcej wydatków. Zaczynając od czynszów za mieszkania, prąd, paliwo, czy nawet ewentualne leczenie siebie. Rozważając więc sprawy alimentów należy brać wszystko pod uwagę. Może po prostu w przypadku rodziców „uciekających” od dzieci należy zasądzać im alimenty na całość wychowania dziecka przez drugą stronę. Karać również tych, którzy nie chcą płacić owych alimentów. Nasyłać komorników i karać nawet bezwzględnym więzieniem. Ale czy należy karać tych którzy chcą poświęcić życie swojemu dziecku? Karać dodatkowo za to, że nie udały im się w związku? Karać absurdalnymi, zawyżonymi alimentami? Powodować podwójne płacenie alimentów tym co jest na przelewie plus tym co rodzic sam da dodatkowo od siebie z przyjemności? Oczywiście każdy ma prawo dodać coś od siebie dla dziecka. Ale może właśnie lepiej było by tak aby każdy dawał sam według faktycznych potrzeb dziecka. Nikt przecież nie potrzebuje pośrednika w tym aby zabrać dziecko na wczasy. Według wielu alimenty winny być zawsze podstawowe i równe dla wszystkich. A wszystko co ponad chce dać rodzić aby dać lepsze życie swojej pociesze, powinno być dawane osobiście właśnie przez tego rodzica. Wtedy sytuacja była by czysta a na walce o alimenty nie korzystali by tylko Adwokaci i Prywatni Detektywi.

Reasumując „alimenciarzy” uratuje przede wszystkim zdrowy rozsądek. Trzeba się zastanowić ile faktycznie byśmy wydawali na dziecko jak byśmy się nie rozstali i tworzyli rodzinę. Czy faktycznie przeciętna Polska rodzina wydaje 1000 zł / miesięcznie na zdrowego niemowlaka? Pamiętajmy również, że alimenty muszą być w 100% przeznaczone tylko i wyłącznie na potrzeby dziecka. Alimenty nie mogą stanowić dodatkowych dochodów rodzica przyjmującego to świadczenie oraz nie mogą być środkiem do podnoszenia luksusu życia tego rodzica. Nie mogą być przeznaczane na kosmetyczki dla mamy dziecka czy na piwo dla ojca dziecka. A czasem tak bywam, że nawet z bardzo wysokich alimentów na dziecko przeznaczane jest może 30% tej kwoty.

Detektyw Michał Sokołowski